Rodzina Bogiem silna

Hanna Chrzanowska


Córka Ignacego Chrzanowskiego prof. UJ i Wandy Szlenkier, urodziła się 7 X 1902 r. w Warszawie. Jej dziadkowie po stronie matki to znani warszawscy przemysłowcy, zaś dziadkowie po stronie ojca, to podlascy ziemianie. Obie rodziny znane były z działalności charytatywnej, z tym, że dziadkowie po stronie matki byli wyznania ewangelickiego, dziadkowie zaś po stronie ojca, katolicy. To było jedną z przyczyn, że w domu rodzinnym p. Hanny nie było większego zaangażowania religijnego. Podstawowe wykształcenie p. Hanna otrzymała w swoim domu rodzinnym, szkołę średnią ukończyła u Sióstr Urszulanek w Krakowie. Po zdaniu matury wraz z koleżanką zaangażowała się w niesienie pomocy żołnierzom w czasie wojny bolszewickiej.
W 1922 r. podejmuje studia w nowootwartej Szkole Pielęgniarstwa w Warszawie, które kończy wysoką oceną. Korzysta z przyznanego jej rocznego stypendium i wyjeżdża do Francji, by tam przypatrzyć się bliżej organizowaniu pomocy chorym. Od 1926 do 1929 r. pracuje jako instruktorka w Uniwersyteckiej Szkole Pielęgniarek i Higienistek w Krakowie. Od 1929 do 1939 roku redaguje miesięcznik "Pielęgniarka Polska". Dużo publikuje z dziedziny pielęgniarstwa. W tym okresie widać u niej coraz większe zbliżenie się do Boga. Odzwierciedlają to jej publikacje z tego okresu i udział w pracach przy organizowaniu katolickiego Związku Pielęgniarek Polskich w roku 1937.
Po wybuchu wojny w 1939 r. przyjeżdża do Krakowa. Tutaj dotyka ją dramat wojenny. Jej ojca aresztują Niemcy i wywożą wraz z innymi profesorami do obozu, gdzie umiera. Brat p. Hanny, Bogdan Chrzanowski, zmobilizowany w 1939 r. został zamordowany w Kozielsku. P. Hanna nie załamuje się. Angażuje się w działalność charytatywną w Obywatelskim Komitecie Pomocy, któremu przewodniczył Ks. Arcybiskup Adam Stefan Sapieha, następnie, z chwilą powołania Rady Głównej Opiekuńczej (RGO), pracuje w dziale Opieki nad Uchodźcami i Wysiedlonymi. Organizuje dla nich kwatery, posiłki, szuka miejsc do pracy. Szczególną troską otacza dzieci w tym i żydowskie. Organizuje dla nich kolonie, stara się umieścić sieroty w moralnie dobrze ustawionych rodzinach. Pod koniec wojny śpieszy z pomocą wysiedlonym z Warszawy. W tym czasie jej życie religijne coraz bardziej się pogłębia. Nie afiszuje się z tym, ale widać było, że przeżycia, które przeszła, bardzo wpłynęły na jej stan duchowy. Widać też, że jej życie wewnętrzne koncentruje się przede wszystkim w Eucharystii i niesieniu pomocy bliźniemu w duchu ewangelicznym.
Po ustaniu wojny i po otwarciu Uniwersyteckiej Szkoły Pielęgniarsko - Położniczej w Krakowie, pracuje jako kierownik działu pielęgniarstwa społecznego i domowego kładąc na wykładach duży nacisk na solidne przygotowanie uczennic do pielęgnowania chorych w warunkach domowych. Wspólnie z uczennicami odwiedza obłożnie chorych, służąc im radą i pomocą podczas odbywanych praktyk.
Przez krótki czas pełni funkcję dyrektorki szkoły Pielęgniarstwa psychiatrycznego w Kobierzynie. Po niespodziewanej likwidacji tej szkoły przez komunistyczne władze, p. Hanna, której postawa religijna była dla nich przeszkodą, była zmuszona przejść na wcześniejszą emeryturę. Będąc w pełni sił, znając sytuację chorych pozostających w domach, podjęła się zorganizowania opieki nad obłożnie chorymi i opuszczonymi na terenach parafii krakowskich przy pełnej aprobacie władz kościelnych. Potrafiła zdobyć pomoc materialną dla tej pracy jak również zwerbować osoby chętne do współpracy: to jest pielęgniarki, znajomych, studentów, czy Siostry Zakonne. Przyuczała rodziny i sąsiadów do prostych posług przy obłożnie chorych. Ona też pierwsza w Polsce zaczęła organizować rekolekcje dla chorych. Dzięki ogromnej kulturze i wytrwałości w działaniu p. Hanna zyskiwała coraz więcej zwolenników jak i powszechne uznanie.
Skąd miała tyle sił? Jej bliscy często widywali ją w kościele Sióstr Karmelitanek Bosych, znajdującym się w sąsiedztwie jej mieszkania, zatopioną w modlitwie. Była niezwykle roztropna i taktowna troszczyła się o sprawy duchowe chorych, nie przejmowała roli duchownych, ale umiała wyczuć moment, kiedy zaistniała potrzeba np. wezwanie księdza do chorej, możliwość odprawienia Mszy Świętej w mieszkaniu chorego, chętnie śpieszyła z pomocą. P. Hanna w sposób heroiczny wypełniała przykazanie miłości bliźniego.
Od 1966 r. już cierpiała z powodu choroby nowotworowej. Poddała się operacji. Choroba jednak drążyła jej organizm i doprowadziła do zgonu, który nastąpił 29 kwietnia 1973 r.

Kondukt pogrzebowy p. Hanny prowadził Ks. Kardynał Karol Wojtyła. W tym celu specjalnie przyjechał do Krakowa, brał bowiem udział w konferencji Episkopatu Polski. Pogrzeb nie miał charakteru żałoby, ale zadumy. Był on jedną wielką manifestacją ludzi wszelkiego stanu. Wzruszenie budziła wielka liczba chorych na wózkach, którzy chcieli, pełni wdzięczności, odprowadzić swoją opiekunkę "cioteczkę" na cmentarz. Kazanie wygłosił sam Ks. Kardynał. Powiedział m.in. "Dziękujemy Ci Pani Hanno, że byłaś wśród nas, że byłaś taką jaką byłaś z tą Twoją wielką prostotą, z tym wewnętrznym żarem, że byłaś wśród nas jakimś wcieleniem Chrystusowych błogosławieństw z Kazania na Górze, zwłaszcza tego, które mówi: 'błogosławieni miłosierni'. Dziękujemy Panu Bogu za to życie, które miało taką wymowę, które pozostawiło nam świadectwo tak bardzo przejrzyste, tak bardzo czytelne ... Niech Twoją nagrodą będzie sam Pan, niech promieniowanie Twojej posługi trwa wśród nas i wszystkich nas nieustannie uczy jak służyć Chrystusowi w bliźnich".
Osoby bliżej znające p. Hannę są przekonane, że cieszy się już chwałą nieba. Dlatego też wielokrotnie podnosiły się głosy, by otworzyć proces kanonizacyjny, który wykaże świętość p. Hanny, jej heroiczne cnoty czy łaski otrzymane za jej wstawiennictwem. Proces ten został otwarty 3 listopada 1998 r.